Wszyscy dziś o grypie A/H1N1, w szkole też. Oczywiście.
Dużo dzieci nieobecnych. W niektórych klasach nawet jedna trzecia. Trzeba było opracować procedury, a jakże. Mamy już przecież u nas podejrzany przypadek.
Dzisiaj Ela zgłasza, że źle się czuje, ma katar i temperaturę. Zgodnie z procedurami dostaje maseczkę i czeka na rodzica. Niestety, pracodawca nie chce zwolnić mamy, by ta odebrała dziecko. Ela biega w czasie przerwy w maseczce, po pewnym czasie urywa się gumka, dziewczynka maseczkę zdejmuje. Po lekcjach sama idzie do domu.
I taak tu jeest... Jakby powiedział Zenon Laskowik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2016
(380)
- ► października (31)
-
►
2015
(416)
- ► października (31)
-
►
2014
(51)
- ► października (1)
-
►
2013
(190)
- ► października (6)
-
►
2012
(179)
- ► października (37)
-
►
2011
(11)
- ► października (1)
-
►
2010
(41)
- ► października (3)
No cóż, Jola należy do tych osób, które czegokolwiek dotkną (piórem oczywiście, albo powiedzmy wprost: klawiaturą), to zawsze wychodzi z tego coś interesującego.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne "Szkolne paranoje"
Stefan
W Poznaniu w maseczkach widziałem jedynie obcokrajowców z "medycznej", głównie Chińczyków na rowerach lub pieszo - pakujących mi się pod koła!, którzy (chyba przez te maski?) czują się tu jak w Pekinie! ;)
OdpowiedzUsuńmłody od Joli :)