Na spędzenie sylwestra w Teatrze Lubuskim namówiły mnie przed dwoma laty koleżanki z pracy. Męża nie musiałam długo przekonywać. Nie żałowaliśmy, to była naprawdę dobra komedia.
Aktorzy i cały zespół postarali się o stworzenie odświętnego, sylwestrowego nastroju. W czasie przerwy częstowano lampką szampana. Spotkaliśmy znajomych, składaliśmy sobie życzenia. W tym roku postanowiliśmy z mężem, że na oglądaniu sztuki nie poprzestaniemy. Najpierw koncert w Filharmonii, potem komedia w teatrze. A jeszcze później inne "atrakcje", niespodziewane. Więcej na stronie Wiadomości24.pl
4 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2016
(380)
- ► października (31)
-
►
2015
(416)
- ► października (31)
-
►
2014
(51)
- ► października (1)
-
►
2013
(190)
- ► października (6)
-
►
2012
(179)
- ► października (37)
-
►
2011
(11)
- ► października (1)
-
▼
2010
(41)
- ► października (3)
Czytałem Twój artykuł na W24 (jak zwykle o kilka dni po innych, ale takie mam tempo) i gratuluję takiego niesztampowego pomysłu na Sylwestra. A godzina 0.00 w aucie utkwi na pewno dłużej w pamięci niż toast na balu.
OdpowiedzUsuńWiem, bo dawno temu witałem Nowy Rok na dworcu w Międzyrzeczu i ciągle o nim pamiętam. Może też kiedyś o tym napiszę? Pozdrawiam. Stefan G.
Stefanie, już czekam na tę opowieść z Międzyrzecza. :)
OdpowiedzUsuń