Fot. Adam Szulczewski [kliknij w zdjęcie] |
Pierwszym projektem Fundacji na rzecz Collegium Polonicum dla uczniów szkół podstawowych był EKO-uniwersytet. Dzieci pod okiem kadry naukowej z Collegium Polonicum i UAM poznawały tajniki ekologii. Spodobało się wszystkim uczestnikom – dzieciom i dorosłym. Organizatorów zachęciło do dalszych poszukiwań ciekawych wyzwań.
Tak zrodził się pomysł otwarcia Uniwersytetu Obywatelskiego,
kształcącego młodych obywateli umiejących korzystać z demokracji, świadomych
swoich obowiązków, ale i praw. Uniwersytetu dla
odważnych! Dla tych, którzy w przyszłości będą zmieniać świat na lepszy! Fundacja
Dobro Kultury pozyskała na ten cel dofinansowanie z funduszy szwajcarskich.
To unikatowy program.
Większość pomysłów zaczerpnięta jest z wiedzy i doświadczeń kadry Uniwersytetu.
Duży nacisk położono na praktyczne
umiejętności dzieci, kształcone podczas ciekawych warsztatów. Świadomy obywatel bowiem nie tylko ma wiedzę, ale też wie, jak ją zastosować, aby
współtworzyć świat. I brać za to odpowiedzialność.
Edukacja społeczna i
obywatelska to trudne tematy, ale mądra i odpowiedzialna kadra, proponująca
ciekawe zajęcia możne osiągać świetne efekty. Ważne, by do treści nie przemycać
wielkiej polityki, tematów z pierwszych stron gazet, by pozwolić dzieciom
skoncentrować się na tym, co ich dotyczy bezpośrednio. Z najbliższego
otoczenia.
Wchodząc w
dorosłe życie, młodzi
obywatele mają wiedzieć, że samorząd nie musi być podejrzaną instytucją, że to od nich zależy,
kto będzie ich reprezentował. Kto będzie decydował o ważnych dla wszystkich
mieszkańców sprawach. Że istnieją organizacje pozarządowe, a zaangażowanie się w coś bezinteresownie,
obywatelsko, nie musi budzić
nieufności.
-
Dzieci są wspaniałą grupą odbiorców, która chłonie wiedzę, chce się uczyć, ma
przy tym wiele entuzjazmu i zapału - spostrzega Katarzyna Buchwald-Piotrowska, Dziekan Wydziału
Młodego Dziennikarza. - Na każde zajęcia młodzi studenci przychodzą mądrzejsi, zadają
dużo pytań, angażują się w niełatwe ćwiczenia, warsztaty, które wymagają też
dużego nakładu energii, zaangażowania. Pochodzą z różnych szkół powiatu
słubickiego, ale szybko się integrują. Widać ich rozwój.
W planach jeszcze kilka ciekawych działań, np. olimpiada obywatelska - zdradza pani Katarzyna. Uniwersytet ma też propozycję na wakacje - w lipcu planowany jest wyjazd 50-osobowej grupy do Warszawy. Program pobytu jeszcze jest obmyślany. - Chcemy, by były w nim części, nazwijmy umownie - polityczna, dziennikarska i społeczna - dorzuca Adam Szulczewski.
****
Jadąc na wykład wczesnym sobotnim rankiem, po śliskich
drogach (w połowie trasy zaczęło nieźle śnieżyć, wiał silny wiatr), zaczęłam
się zastanawiać, czy ja tam jakiekolwiek dzieci zastanę. Wszak zaczęły się
ferie! No i sezon grypowy też wszedł w
ostrą fazę…
Ale były i to całkiem sporo. Przyjechały z całego powiatu.
Wśród licznej gromady – autorzy pierwszych opublikowanych prób dziennikarskich,
z którymi miałam okazję się wcześniej zapoznać, czytając wydawane przez
Uniwersytet czasopismo. Szymon, Lesław, Paulina, Mikołaj, Agata, Ola i Julia. Musiałam ich pochwalić, bo to bardzo odważne
dzieci, bystrzy obserwatorzy, świadomi obywatele. Mający za sobą ledwie kilka
miesięcy na Uniwersytecie, ale już widać, że nauka nie poszła w las. To takie
pierwsze wprawki, noszące znamiona wypracowań, ale poruszające całkiem poważnie
i z zaangażowaniem trudne tematy, których niejednokrotnie unikają dorośli. Niby
życzenia kierowane do złotej rybki na przykład, ale inteligentni samorządowcy chyba
zrozumieją, co zdaniem dzieci w ich otoczeniu jest do zrobienia. Nie brakowało
też apeli o rozsądek i dostrzeganie potrzeb innych kierowanych do zwykłych
obywateli.
Do odpowiedzi na moje pierwsze pytanie zgłosiło się wiele
dzieci, między innymi siedzący w pierwszym rzędzie Kuba. Tak, wiedział, że pokazuję
województwo lubuskie, małą ojczyznę. „Jest dobrze” – pomyślałam. Rezolutny Kuba
podzielił się jeszcze ze mną wiedzą na temat robotów-dziennikarzy. Niektórzy zawodowi
reporterzy chyba woleliby tego nie przyjmować do wiadomości. A tu proszę,
dzieci wiedzą.
Na wykład "Dziennikarstwo obywatelskie - po co ono komu?" przygotowałam prezentację. Wystąpiłam przed
dziećmi ze szkoły podstawowej z klas IV-VI, czyli takimi, które bardzo dobrze znam
z racji byłej pracy, jako polonistki. Miałam więc podwójne pole do popisu.
Mówiąc o dziennikarstwie obywatelskim, nawiązywałam mimochodem do języka
polskiego. Bo cóż wart dobry dziennikarz, a nawet obywatel, który nie zna
języka ojczystego?
Mówiąc o początkach swojej przygody z dziennikarstwem,
pokazałam prowadzoną przeze mnie stronę klasy, której byłam wychowawczynią, z
moją autoprezentacją (to dzięki niej zaczęłam pisać – znalazła ją redaktor
Magdalena Tobik z Wiadomości24.pl i skutecznie zachęciła) i autoprezentacjami moich
byłych uczniów. A także z moimi publikacjami-ściągawkami, z których chętnie
korzystali moi uczniowie.
Dwie pieczenie na jednym ogniu piekłam też, kiedy
pokazywałam mój „Poradnik dla tych, którzy uciekali z polskiego”. To była
bowiem bardzo dobra okazja, by wytłumaczyć dzieciom, co znaczy prawo autorskie
i czego robić, np. na Facebooku, nie wolno. Po auli przeszedł pomruk sprzeciwu,
czyli mamy na tym polu, niestety, wiele do odkręcania.
Zgodnie z zapowiedzią było krótko o początkach dziennikarstwa
obywatelskiego, o tym, kto może być dziennikarzem obywatelskim i jak nim
zostać. Tu chwila poświęcona Damianowi Kazakowi, kiedyś najmłodszemu
dziennikarzowi obywatelskiemu w Polsce, który zechciał nawet napisać krótki
tekst dla moich studentów. Dalej było o grzechach współczesnego
dziennikarstwa. O różnicach między zawodowymi i obywatelskimi. O plusach i minusach dziennikarstwa obywatelskiego. O tym, że od świadomego obywatela zależy, co będą oferowały media, jaka będzie ich jakość, co będzie czytane, oglądane.
Mówiąc
o znaczeniu dziennikarstwa obywatelskiego, wyraziłam swoje zdziwienie, że żadne
media (lubuskie, ogólnopolskie) wcale nie podjęły tematu Zimowej Fiesty 2013, międzynarodowej
imprezy, która odbyła się w lubuskim Gubinie. I że będę musiała tę lukę jako
dziennikarka obywatelska, blogerka, wypełnić. Słowa dotrzymałam. Nieskromnie zapytam, czy trzeba
lepszych przykładów na sens istnienia dziennikarstwa obywatelskiego?
Wspomnę jeszcze, że opowiadając o społeczności serwisu dziennikarzy obywatelskich - Wiadomości24.pl - zachwalałam fantastyczne znajomości i inicjatywy. W tym była wzmianka o kartce dobrych życzeń. Sama taką kartkę z życzeniami posłałam dzieciom i zachęciłam do kontynuacji. Dobry dziennikarz to przecież dobry, życzliwy obywatel i człowiek.
O Damianie Kazaku - najmłodszym dziennikarzu obywatelskim. Fot. Adam Szulczewski |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz