Fot. Jolanta Paczkowska |
Kiedy klienci nie przesuwają się, gorąco w zimowym ubraniu, przychodzi myśl, że przecież do jednego z okienek jest odrębna kolejka i to znacznie krótsza. Czytam jeszcze napis, by upewnić się, że na pewno znaczki w nim sprzedają. I przeprowadzam się. O naiwności ludzka! Oczywiście. Krótsza, ale wolniej się przesuwa. Kobieta, która stała za mną w pierwszej kolejce, uśmiechając się ze zrozumieniem, zachęca do powrotu. Nic to, poczekam, już tylko jedna osoba! Oj, na podłogę, całą w błocie pośniegowym, spada dziewczynie biała rękawiczka. Szczęście w nieszczęściu, że nie list czy kartka...
W końcu... Proszę o znaczki. I co słyszę? Brak. Nie, nie będzie tak źle. Pani z okienka informuje niewyraźnie, że musi iść... kupić. Znika. Po chwili wraca. Udało się! Są znaczki. Z truskawkami. Świąteczne wyszły. Ale to drobiazg, prawda? Pani coś tam jeszcze napomyka, że gdyby priorytetem... Pewnie byłyby z Mikołajem. Ale dwanaście dni przed świętami priorytetem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz