21 czerwca 2011

Ostatnie...

To właśnie dziś. Ostatni dyżur podczas przerwy. Ostatnie lekcje. Ostatnie spotkanie z rozbrykanymi uczniami, coraz częściej dającymi do wiwatu. Ostatnie rozmowy podczas przerw w pokoju nauczycielskim. Ale też ostatnie sprawozdania, dzienniki, dokumentacje. Papiery, papiery, paranoje, paranoje... Ulga i żal. 

Nie będzie już tyle okazji, by zobaczyć zdziwienie w dziecięcych oczach. By samemu się zdziwić, że słownik uczniowski (także bierny) może być tak ubogi. Żaden szóstoklasista już mnie nie zapyta: - A co to jest welon? Żaden nie zaskoczy, że chce "zaczarować tatę w Teletubisia, bo jest zbyt groźny i nie ma poczucia humoru..." A ja nie będę miała o czym opowiadać podczas rodzinnych i towarzyskich spotkań...

I to wszystko w... ostatnim dniu wiosny. Za szybko minęła. Eh! 

4 komentarze:

  1. No nie ... Taka młoda?
    Nie przejmuj się, ja to przeżywałem podobnie, ale szybko znalazłem inne obszary aktywności - np. zajęcia na Uniwersytecie III Wieku. Ty masz dziennikarstwo, W24. Będzie dobrze... Udanych "ostatnich" wakacji!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Józku. Właśnie tego mi było trzeba. :) Wiem, że na nadmiar czasu narzekać nie będę(nawet się boję, kiedy ja te wszystkie swoje plany zrealizuję ;)) Tylko żal, bo pewien rozdział zamknięty...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest tak źle. Każdy aktywny człowiek, do takich Jolu należysz, zawsze sobie poradzi. Poza tym, ostatnie... mogą się okazać - nie OSTATNIE, lecz...
    Pierwsze, nowe, inne - wszystko!
    Resztę sobie dośpiewaj, dopowiedz... - co chcesz.
    Pozdrawiam,
    Rycho

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, Rycho :) Również pozdrawiam, śpiewająco. :))

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga