Na pewnej stronie zobaczyłam zdjęcie mojego autorstwa, ale niepodpisane moim nazwiskiem. Odkryłam je, jak to zwykle bywa, przypadkiem. Zgłosiłam fakt właścicielom strony, którzy jej wykonanie powierzyli fachowcowi...
Długo nie czekałam – wykonawca odnalazł mnie na stronie... Wiadomości24.pl. Zarejestrował się, by przeprosić i obiecać podpisanie zdjęcia. Dodał, że... jego syn mówi, iż jestem „zarypiastą nauczycielką”... Świat jest mały. Choć do dziś nie wiem, który to uczeń.
Zdjęcie na szczęście już podpisane. A ja zastanawiam się, jak długo jeszcze Polacy będą myśleć, że to co w internecie, jest "do wzięcia"?
A prawo autorskie dla kogo?
Czytaj: Prawo chroni zdjęcia umieszczane w sieci. Nie daj się okraść!
Nie ma nic do rzeczy, czy jesteś "zarypiasta" czy "niezarypiasta". Ale podpisano, więc nie ma sprawy. ;))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam - GragaK
Zdjęcie zdjęciem, ale "zarypiasta nauczycielka" bije wszystko na głowę!
OdpowiedzUsuńNatomiast kwestia podpisania zdjęć - bezdyskusyjna. Znam ten ból - znajduję moje teksty w najbardziej zaskakujących miejscach sieci.
Świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń